piątek, 15 sierpnia 2008

Świadectwa energetyczne jako wabik na klientów

Zgodnie z właśnie nowelizowanym Prawem budowlanym, od stycznia 2009 roku każdy kupujący czy też wynajmujący budynek lub mieszkanie będzie musiał uzyskać informację o jego standardzie energetycznym. W praktyce oznacza to, że przy sprzedaży nowego mieszkania czy domu będzie konieczny dokument zaświadczający, jakie jest zużycie energii w danej nieruchomości, określone na podstawie przyznanej klasy energetycznej budynku. I właśnie ten parametr będzie miał prawdopodobnie największy wpływ na cenę nieruchomości.

Zasadniczym celem wprowadzanych także w Polsce świadectw energetycznych ma być poprawa jakości energetycznej budynków, a co za tym idzie obniżenie zużycia energii związanej z ich użytkowaniem. Znając przyszłe koszty eksploatacji domu czy mieszkania łatwiejsza będzie z pewnością decyzja o zainwestowaniu w taką nieruchomość.

Warto tutaj wspomnieć, że aby uzyskać najlepszą klasę energetyczną budynku, trzeba myśleć kompleksowo o rozwiązaniach technologicznych zastosowanych w danej inwestycji. A niestety coraz więcej deweloperów w swoich przekazach reklamowych do klientów przekonuje, że dzięki pojedynczym elementom będą mieli dom w klasie A – najwyższej.

Przykładem prowadzenia takiej promocji jest firma UBM Polska reklamująca osiedle Oaza Kampinos. Jak dowiadujemy się z materiałów PR’owych – proekologiczne rozwiązania będą dodatkowym atutem wyboru przez klientów ich domów jednorodzinnych. Tymi rozwiązaniami są głównie wysokiej jakości okna w drewnianej stolarce z żaluzjami, kamienne parapety czy panele słoneczne. Nie wiem, jaki wpływ mają kamienne parapety na obniżenie zużycia energii podczas eksploatacji domu i czy rzeczywiście podwyższą klasę energetyczną budynku. Ale deweloper przekonuje nas, że projektując osiedle Oaza Kampinos skupił się na tym, by projekt ten cechowała zgoda z naturą i ekologiczny punkt widzenia. Co więcej, domy te będą spełniać wszystkie warunki klasy A świadectw energetycznych. Jedyną konkretną informacją, jaką uzyskujemy o zastosowanych rozwiązaniach wpływających na obniżenie zużycia energii, to fakt zastosowania kolektorów słonecznych. Ponoć także opcjonalne budynki będą mogły być zasilane również w ciepło pozyskiwane z pomp ciepła, które mogą także pracować na potrzeby ciepłej wody użytkowej. I to wszystko. A gdzie informacje o rekuperacji, o współczynnikach izolacyjności dachu, fundamentów czy ścian? Jak inwestor zamierza unikać mostków cieplnych? I tak dalej, i tak dalej… Z informacji jakie udało mi się znaleźć w mediach nie ma żadnych konkretów o pozostałych rozwiązaniach.

Zgadzam się ze stwierdzeniem, że certyfikaty energetyczne mają motywować do ograniczenia zużycia energii w istniejących budynkach oraz zachęcać do wybierania energooszczędnych rozwiązań budowlanych. Mają też zwiększać świadomość naszego społeczeństwa w tym zakresie. Jednak wykorzystywanie nośnego reklamowo hasła „energooszczędność” przez deweloperów, to w wielu przypadkach nadużycie i chwyt marketingowy. Tak więc inwestorzy i kupujący – bądźcie czujni i sprawdzajcie wszystkie dane techniczne. Tym bardziej, że za „energooszczędne” domy trzeba płacić wyższą cenę. A czy rzeczywiście będą one energooszczędne – przekonamy się w trakcie ich użytkowania, gdy przyjdą pierwsze rachunki za ogrzewanie i ciepłą wodę.

Brak komentarzy: